wtorek, 26 marca 2013

"Za mocno czuję za gęsto śnię."

Mieszkanie puste jakby w nim nigdy nikogo nie było.

Posprzątałam. Wyniosłam śmieci. Częściej jestem w pracy niż w szkole.

Ruda wniosła powiew świeżości i uczucie jakby ktoś się mną na stałe opiekował ale chyba zabrała to razem z walizką.

Tak w skrócie: zrobiłyśmy mnóstwo:
1. Byłyśmy w Muzeum Narodowym, rozmowa przy kasie:
    -dwa studenckie proszę
    -panie artyski tak? ASP?
    -nie, politechnika...
    -ale co na tej politechnice?
    -Architektura
    -Aaa, to bardzo dobrze, 2zł poproszę.

Także jak widać, architektura może! Obejrzałyśmy Kolekcję Santander "Od Cranacha do Picassa", potem na strychu Polish Contemporary Art co powiem szczerze, poryło nam mózgi... Jak kiedyś obejrzałam wystawę Natalii LL byłam wystarczająco zaskoczona nowoczesną sztuką, ale to... aż brak mi słów, trzeba samemu to zobaczyć!

2. Byłyśmy na cudownym sushi. Nie od dziś wiadomo że jestem fanką tego jedzenia, tym razem pomógł Groupon i za pół ceny nieźle się najadłyśmy. Tak, wciąż nie umiem poprawnie trzymać pałeczek.

3. Na cały regulator słuchałyśmy dzień i noc 100% Grabaż, 100% Kazik i czasami nawet 100% Rihanna na Open FM, Natalia naraziła mnie też permanentnie Macklemore.

Nie wiem co więcej napisać, smutno mi.

 Jak Wrocław pod śniegiem - marznę bez Ciebie.



























niedziela, 17 marca 2013

Przyjechała i nie wraca.

Siedziałam godzinę na dworcu 22:30 -23:30, czekając na spóźniony pociąg relacji Gdynia-Jelenia Góra. Coffee Heaven zamknęli mi o 23 w związku z tym siedziałam z żulami w niesamowicie obskurnym barze jedząc niesamowicie obskurnego pączka, czytając książkę.

Wysiadła. Obładowana małą częścią swojego dobytku powiedziała że nie wraca już nigdy. Wróciłyśmy, zjadłyśmy kanapki, zasnęłyśmy. Z samego rana poszłam do pracy, a Natalia nie marnując czasu zaliczyła kilka sklepów, lumpa, namalowała martwą, zrobiła obiad. Wróciłam, pojechałyśmy na miasto, poszłyśmy do super sklepu ĘĄ, zachęcił nas szyld "Kawiarnia Dwie Małpy" gdzie zjadłyśmy supersernik podgrzewany z bitą śmietaną. Szybkie piwko w Bohemie, wróciłyśmy do domku, zjadłyśmy ZNOWU i śmiałyśmy się z absolutnych głupot przez pół nocy.

Dzisiaj powtórka - po pracy czekał już nowy obraz i nowy obiad. Żyć nie umierać.
















czwartek, 14 marca 2013

Wiele marzeń o Przedwiośniu.

Jakie to śmieszne i stereotyopowe żeby swoje samopoczucie uzależniać od zmian pogody!
Dopiero co zdążyłam zachłysnąć się Przedwiośniem (siedząc z Mirką w sweterkach na balkonie dopóki słońce nie zaszło). Charakterystyczny zapach nowego wiosennego życia przyjemnie wypełniał płuca, beztroskie promyczki słońca zabraniały mi spać do 13, nagle znowu zachciało się żyć, ba!, na wykłady chodzić! Ale okazuje się że pogoda, wciąż jest rodzaju żeńskiego, zmienia zdanie jak jej się żywnie podoba, wbija noże w plecy, albo raczej płatki śniegu w policzki. Nie pomogą żadne kremy-Neutrogeny, kozie mleko na dłonie, żadne Bambino, ciepłe skarpety, czapki świąteczne, gorące czekolady, nic nie pomoże na żałobę po Przedwiośniu!

A propos Przedwiośnia, najprawdziwszy na świecie pan Żeromski do mnie zawitał w całej swej pozytywnej postaci, również trzęsąc się z zimna wsiadł w autobus A na Arkadach, w swoją niebieską czapkę i ciepły uśmiech ubrany. Był tylko na chwileczkę, przelotem wręcz, albo raczej przepociągiem, żeby zjeść ze mną obiad i porozmawiać o malarstwie. Wybaczę mu nawet niezrobioną geometrię, tak mnie ucieszył.

Wracając. Z okazji że wciąż możemy być poirytowani zimowym krajobrazem, mogę wkleić zdjęcia mroźnego Wrocławia, czego jakoś wcześniej nie udało mi się zrobić. Ale zanim pójdę pozmywać naczynia, nakrzyczeć w duchu na przeciekający czajnik robiąc herbatę, zanim znowu zasnę i nie będę mogła wstać, zanim postawię nędzne kreski na formatce z geometrii, powiem coś co wmawiam sobie regularnie od kilku lat i Wam też wmówię: na wiosnę dzieją się dobre rzeczy! Nie ma bata! Karma daje o sobie znać, krzyczy o sprawiedliwość i równowagę na świecie, rekompensuje, spłaca długi złych zdarzeń.