niedziela, 2 grudnia 2012

Co dwie to nie jedna!

Otóż odwiedziła mnie Agata. Przyjachała w piątek rano. Jak zwykle cudem zwlokłam się z łóżka żeby odebrać Ją na czas z dworca.

Zjadłyśmy śniadanko, obgadałyśmy najważniejsze rzeczy i popędziłyśmy na wykład z matmy. Agata zaskakująco wciągnęła się w całki (bardziej niż ja !)  nawet zrobiła za mnie notatki !
Potem zrobiłyśmy szybki trip po Renomie w poszukiwaniu czegoś co miałoby być przebraniem Damy Kier na wieczorny Bal Architekta. Jest to coroczna impreza urządzona z wielką pompą, na którą wszyscy się przebierają na wybrany przez organizatorów temat. Z calej Damy Kier zostało mi jedynie serduszko na ustach które i tak non stop się rozmazywało! Na Bal dotarłyśmy około północy (nie wyrobiłyśmy się wcześniej, jak to my...) Agata się wytanczyła (ja nie miałam siły). Wyszłyśmy stamtąd o 3 akurat wtedy kiedy zaczął padać wyczekiwany śnieg! Zmarzłyśmy jak cholera i dotarłyśmy do domu.

Następnego dnia znowu musiałam iść do pracy w związku z czym Agatą zaopiekował się Jawor i oprowadził po ładnych miejscach (w których nawet ja nie byłam!) takich jak park z rzeźbami na drzewach, Most Tumski (slynne kłódki), filharmonia (wolontariat Dominika).

Na zakończenie dnia jeszcze pędziliśmy na złamanie karku, zeby zdążyć na Agaty pociąg (na szczęście znalazł się czas na szybkie Coffee Heaven).

I tym sposobem, po niecałych 48 godzinach kolejna ręka machała do mnie z odjeżdżającego pociągu.



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz