niedziela, 30 września 2012

Sancte Carole ora pro nobis, czyli witaj w nowej parafii.

(Przy okazji niedzieli wracam do wspomnień z poprzedniego tygodnia, pierwszej niedzieli we Wrocławiu.)

Są rzeczy które się nigdy nie zmienią. Przeprowadzilam się na drugi koniec Polski, a cholera i tak, dokładnie pół godziny przed każdą mszą, już od samego rana budzą mnie w niedziele kościelne dzwony i nie pozwalają przedłużyć snu o kilka godzin, jeju, minut chociaż! Jako że pochłonęło mnie bez reszty prasowanie firan (tak mamo, wyprasowałam każdą co do milimetra, przedwojennym żelazkiem na pożyczonej od sąsiadki desce) postanowiłam pójść na mszę o 13. Ubrałam się przyzwoicie i wyruszyłam w podróż do Kościoła - całe dwie minuty drogi! Budynek sam w sobie budzi podziw. Strzelisty, ustawiony przy samej jezdni, z górującą nad blokami wieżą wśród liści kasztanów. Weszłam do środka - potężne kolumny podtrzymują sufit i tym samym zasłaniają ołtarz wszystkim którzy nie siedzą w głównej nawie. To nie to samo co pruszczański minimalizm i nowoczesna konstrukcja budowli. Tu powitało mnie gotyckie sklepienie  żebrowe, ostre łuki i stare zdobienia. Tradycyjne dla tego rodzaju kościołow obrazy porozwieszane po wszystkich ścianach, które nijak do siebie nie pasują, gdzie nie patrzeć rzeźby, gdzieś tam pomiędzy jeszcze stacje drogi krzyżowej, świece, nie świece, różańce, ogromne konfesjonały, no wszystko co się dało tam upchnęli. Jednak nie zmieniło to faktu, że przestrzeń wciąż jest, a ogromne żyrandole dodają jeszcze "powagi sytuacji" i mistycyzmu. Wszędzie jak duchy chodzą panowie w brązowych szlafrokach - franciszkanie znaczy się. Gdyby dookoła nie było szykownie ubranych babć dałabym głowę że jestem w średniowieczu. No może "nowoczesny" rzutnik ze słowami pieśni i dwa ogromne banery ze słowami Biblii też trochę sprowadzają do naszych czasów.

Gdy tylko rozpoczęła się msza już żałowałam wyboru godziny - akurat jeden z księży obchodził 25-lecie kapłaństwa, przez co siedziałam tam dwa razy dłużej niż w standardzie słuchając przemówień, podziękowań, na kazaniu przekroju CAŁEGO ŻYCIA rzeczonego księdza, ile wybudował kościołów, ile renowacji przeprowadził, jak nazywali się jego rodzice, wszystkie miasta w których służył, etc, etc... Na koniec kwiaty, prezenty, młodzież dziękuje, franciszkanie dziękują, parafia dziękuje, cholera cały świat dziękuje, ludzie dajcie mi już iść do domu prasować zasłony! Pobiłam brawo, wytrzymałam do błogosławienstwa, wsio, mam nadzieję że nie mają jeszcze jakichś jubileuszy w zanadrzu, w następnym tygodniu poszłam na mszę dla dzieci!
















1 komentarz: