Ale do brzegu - miałam opisać jesień we Wrocławiu. Otóż od soboty jesieni nie ma, a na ziemi leży cieniutka warstwa śniegu, więc mój post może iść się bujać ze swoim jesiennym nastrojem.
Tradycyjnie o tej porze roku:
-napadł mnie znowu szał na kasztany, których jest mnóstwo w całym mieszkaniu
-napadła mnie chandra, potężna, obezwładniająca, która zmusiła mnie do trzech wieczorów wypełnionych lodami Zielona Budka o smaku szarlotki i rzewnymi komediami romantycznymi
-napadł mnie nawał prac domowych ze szkoły, co połączeniu z pracą na pół etatu jest niezłym wyzwaniem.
Oprócz tego muszę Wam powiedzieć, że najcudowniejszym miejscem jesienią we Wrocławiu są okolice Muzeum Narodowego i muzeum samo w sobie które jest przepięknie obrośnięte jakimś bluszczem czy czymś w tym rodzaju i mieni się kolorem złotym, pomarańczowym, żółtym, zielonym i bordowym naraz.'
Zdecydowanym highlightem było otrzymanie dwóch przesyłek: jednej od szanownego kuzynostwa, drugiej od mojej rodzinki. Mam nadzieję że się nie obrażą, że wstawię tu te cudowne dzieła literackie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńmm, jaki piękny blok widzę na pierwszym i trzecim zdjęciu
OdpowiedzUsuńhaha no baa <3
Usuń